O mnie
Mój kierunek artystyczny to OMART (nazwa - mój pomysł i propozycja wynikająca z przemyśleń i medytacji o sztuce: OM -tworzenie, Art - sztuka ) . Okło 30 lat temu zastanawiałem się jak spędzać czas na emeryturze. (za pracę kaskaderskie w filmach otrzymałem emeryturę w wieku 47 lat) W internecie obejrzałem i filmy i dzieła wielkich pisarzy , malarzy i fotografów. Bardzo często życie tych artystów było pełne cierpienia a ich dzieła wyrażały negatywne uczucia i myśli. Od lat interesuje się filozofią i życiem Buddystów. Z uważnością i ze zrozumieniem słucham mów takich nauczycieli : Ajahn Brahm lub Ajahn Chah umieszczanych na Youtubie. Postanowiłem w swojej twórczości (opowiadania, fotografie, obrazy) umieszczać pozytywne myśli i uczucia: życzliwość, współczucie , miłującą dobroć etc. I w takim nastroju przystępuje do każdej artystycznej pracy. Dawno temu, podczas medytacji , nazwałem kierunek w którym pójdę przy tworzeniu jako OMART.
O mnie: FilmPolski Marcin Sznajder. Opowiadania i artykuły: JustPaste Marcin Sznajder. Fotografuje od około 50 lat - przyroda. Maluje od około 25 lat.
Oto moje opowiadanie o Genialnym Malarzu: (z cyklu opowiadań "Taniec na Krawędzi " z JustPaste Marcin Sznajder
Motto:
Sztuka to Bogini przed którą klęczą artyści.
W śnie stworzyłem wiersz i po przebudzeniu wysłałem do pewnej pani w
której bez wzajemności się kochałem. Była Aniołem, nie tak upadłym
jak Mefisto, i marzyła o poznaniu malarza - geniusza, który jej
wdzięki rozsławiłby po całym świecie.
Pani przeczytała kilka linijek wiersza;
Na estradach Świata
w domowym zaciszu
w wirach zmysłów myśli masz - miszu
gdy nucimy
śpiewamy, krzyczymy
nie od razu, powolutku nie śpiesz się.
są też inne, z nimi tańczę
, zmysły tracę...
Pani spieszyła się. Zmięła liścik i wsadziła do kieszeni. Podśpiewując:
"Nie kombinuj miły, nie kombinuj.
Nie taki z ciebie piękny kwiat..."
Pani spakowała plecak, wzięła ze sobą wędrowne kijaszki i udała
się na stacje kolejową. Wsiadła do pociągu "byle jakiego",
zatłoczonego i nieśpiesznego. Stojąc na
jednej nodze i nudząc się, wyjęła zmięty liścik, nie bez
trudności, bo jakiś grubas dociskał ją w korytarzu do okna. i przeczytała następne linijki wiersza.
Po oklaskach i po gwizdach
Kiedy już tak posprawdzamy
Inne, innych; pójdźmy razem
W drogę jasną i świetlistą
W miłość mądrą i rozsądną
W pięknym domku zamieszkajmy
Nad zatoką fal spokojnych
I tam sobie przy kominku...
Pani zanuciła: " ...nie od razu miły nie od razu..." i mogła już
spokojnie postawić drugą nogę na podłodze, bo grubas odsunął się
spojrzawszy na nią z "gabarytowym" zrozumieniem. Pani była
filigranowa.
W miasteczku., u stóp wysokich gór, do których dotarła po wielu
przygodach, dołączyła do grupy wędrowców. Po naradzie, zdecydowano
się na wspinaczkę na niebotyczną górę - na Szczyt Szczytów.
Ostatnie pionowe ściany i bezdenne urwiska grupa pokonała z
przewodnikiem - pustelnikiem, którego nieoczekiwanie spotkała po
drodze.
Pustelnik siedział na występie skalnym, nad przepaścią, i
malował obraz. Zgodził się poprowadzić grupę. Kamienny jego domek
stał na Szczycie Szczytów i od wielu już dni pustelnik pusto miał w
spiżarence. Korzystając z chwili odpoczynku, pani odnalazła w
kieszeni liścik, i przeczytała następnych kilka linijek wiersza:
Patrząc w ogień pogadajmy
O tej pustce, strachach, lękach
O alchemii życia w mękach
I przekażę Ci bez słów
Że ja z Tobą tak z miłości
Tak w radości i w jedności
Wśród złocistych łanów pójdę
Na bosaka i za ręce
Tak w milczeniu i w powadze
W oczy jasno Ci popatrzę
I zobaczę promień złoty
I tęczową kroplę łzy...
Pani z trudnością odrzuciła wizję ciepła płomienia przy kominku .
Mroźne powietrze przenikało przez jej ubranie. Skalne urwiska,
połacie śnieżnych pól z podstępnymi szczelinami czekały na nią
przed Szczytem Szczytów.
Pani zebrała się w sobie, i szczekając zębami z zimna zanuciła:
"Nie dokazuj miły... nie dokazuj."
Usłyszał to nucenie przewodnik i uśmiechnął się promiennie do niej.
Pani zrobiło się troszkę cieplej i nowy duch wstąpił w nią, a
razem z nim zapał do dalszej wspinaczki.
Teraz było ich razem z przewodnikiem trzynaścioro. Gdy szczęśliwie
dotarli do domku na Szczycie Szczytów, padli ze zmęczenia na
podłogę. Pustelnik otulił ich grubymi kocami i rozpalił ogień w
kominku. Pani przed zaśnięciem przeczytała do końca wiersz:
I zaproszę Cię na zawsze
W siedem Światów w siedem Sfer
Gdzie Magowie i Prorocy
Z Aniołami i Elfami
Od prawieków spory wiodą
Nie są pewni
Czy być razem, tak z miłości
Tak w jedności, dla radości
Przeznaczeniem jest czy snem.
Pani wybrała sen i zasnęła. Ale przeznaczenie nie zapominało o niej.
Następnego dnia już wszyscy wyspani i wypoczęci zjedli skromne
śniadanie. Postanowili podzielić się swoimi zapasami z
pustelnikiem. Pustelnik zniknął. Grupa rozeszła się po Szczycie
Szczytów by w samotności kontemplować przepiękne widoki. Kiedy
pani zeszła w dół po zboczu, zauważyła pustelnika. Kusiło ją żeby
porozmawiać z nim. Zrezygnowała jednak widząc w jakim skupieniu maluje
obraz. Nurtowały ją dziwne zdarzenia, które zaszły podczas
wspinaczki, Otóż, przewodnik milczał całą drogę. Za każdym razem
gdy wskazywał im drogę i zachęcał do marszu, na grupę spadał mocny
pomocny podmuch - aż świstało w uszach. Ten charakterystyczny świst
wszyscy słyszeli. Pomocny podmuch błogosławili bo ich popychał w
kierunku szczytu. Ale w żaden sposób nie mogli sobie jego
pochodzenia logicznie wytłumaczyć.
Wieczorem zebrali się w kamiennym domku. Siedli przy dużym kamiennym
stole na którym pustelnik postawił trzynaście kamiennych czarek. Gdy
zapadło milczenie pustelnik wstał i powiedział:
"Kołacze się nasza Dusza w Świątyni ciała pijąc ze zmysłami
brudzia na uczcie życia."
Ku zaskoczeniu siedzących, kamienne czarki same wypełniły się
złocistym płynem.
Wtedy pustelnik dodał:
"Kochani! Wypijmy za Dusze. To nasza Pierwsza Wieczerza"
Po wypiciu złocistego płynu wszyscy poczuli się szczęśliwi. Bardzo
szczęśliwi ale też bardzo senni. Zasnęli "kamiennym" snem.
Następnego ranka wstali rześcy i wypoczęci. Pustelnik wręczył
każdemu obraz
"Pierwsza Wieczerza"- na pamiątkę spotkania.
Na obrazie przedstawiającym wspólną wieczerze przy kamiennym stole,
po prawej stronie pustelnika siedziała ta osoba, która obraz
otrzymywała. Widocznie gdy wszyscy spali, pustelnik namalował
dwanaście różniących się obrazów.
Pani zapytała go:
"Mistrzu! Czego ty uczysz?"
Mistrz Świstak z rozbrajającym uśmiechem odpowiedział:
"Milczenia.
"
Po odprowadzeniu grupy w bezpieczne miejsce pustelnik wrócił do
swojego kamiennego domku. Na podłodze znalazł zmięty liścik z
wierszem. Przeczytał go. Skojarzył kto mógł go zgubić. Przypomniał
sobie filigranową panią i radośnie krzyknął.
" Małe Tao to też Tao."
I tym sposobem rozwiązał trudny koan o kobietach.
Pani szczęśliwie wróciła do domu. Obraz pustelnika powiesiła na
ścianie swojej sypialni w prawym rogu koło drzwi - znała Feng Shui.
Po chwili po obrazie zaczął spływać "miodzik". Taki sam miodzik
spływał po wszystkich dwunastu obrazach. Smakował wybornie i
znakomicie ułatwiał zasypianie. Spało się kamiennym snem a po
obudzeniu pamiętało się niezwykle kolorowe i radosne krainy w
których żyły szlachetne, pełne dobroci i mądre istoty. Były życzliwe i współczujące i emanowały miłująca dobrocią na każdego kto o nich śnił...